Paulina Haratyk, Hip hop jako szansa wyrwania się z ponurej rzeczywistości blokowisk. Analiza Krwi z nosa Dominika Matwiejczyka
Jeden z najgłośniejszych filmów niezależnych początków nowego tysiąclecia. Komedia opierająca się na slapstickowych żartach i nieprzesadnie wysublimowanych grach słownych, która faktycznie bawi, dzięki swojej bezpretensjonalności i świetnej grze Bodo Koksa, wcielającego się w głównego bohatera. Jednocześnie Krew z nosa podejmuje istotne tematy społeczne, obrazując problemy rzeczywistości, w której żyli twórcy, a które w tym okresie jeszcze nie przenikały do kina mainstreamowego.
Akcja filmu rozgrywa się na blokowisku, którego pejzaż wypełniają codzienny marazm i brak perspektyw, przesiadujący w polonezach dilerzy oraz grupka skinheadów korzystająca z każdej okazji, by pobić bohaterów do tytułowej krwi. Z tego świata za wszelką cenę próbuje wydostać się Pablo, marząc o karierze rapera. Hip hop, który w tym okresie dopiero przebijał się do szerszej świadomości za sprawą sukcesów Liroya, Kalibru 44 i Paktofoniki, czy składu Molesta Ewenement, opowiadał właśnie o takim świecie. Czarno-białe, chaotyczne zdjęcia, bliskie plany i ruchliwa kamera – wyznaczniki stylu Krwi z nosa oraz wielu innych najciekawszych filmów tego okresu – korespondują z niezbyt kolorową rzeczywistością wchodzących w dorosłość bohaterów.
Zmiany technologiczne w kinie amatorskim, zapoczątkowane przejściem z wąskich taśm filmowych najpierw na technologię wideo, a niedługo później także cyfrową, wpłynęły nie tylko na sposób pracy niezawodowych filmowców, ale także styl ich filmów. Twórcy niezależni realizowali pełne metraże. Dialogi, które w kinie wąskotaśmowym były właściwie nieobecne, z powodu trudności technologicznych, stały się podstawą budowania sensów, a język jakim posługiwali się bohaterowie, stanowił istotny element charakterystyki ich świata.